Magia sprzatania - polecam czy nie polecam ?
Oto jest pytanie.
Z czystym sumieniem chyba jednak nie polecam, no chyba że komuś tak się nudzi, że przeczyta wszystko byleby zabić czas.
Ksiązkę napisała osoba, która fascynuje się sprzataniem od dziecka - bodajże jak miała 5 lat to odkryła w sobie ten dar ;) Książka miejscami nudnawa, bo w kółko opisuje podobne rzeczy i, moim zdaniem, raczej detykowana osobom, które mają problem z zagraconym mieszkaniem, brakiem miejsca na podłodze, stolikach i wywalających się ciuchach z szafy. Nawet w książce był przykład osoby, która miała 80 rolek zapsu papieru toaletowego ...
Główne myśli z tych 222 stron to:
Sprzatamy raz w życiu a później odkładamy tylko rzeczy na swoje miejsce.
Bałagan ma dwie możliwe przyczyny: zbyt wiele wysiłku trzeba włożyć w odłożenie rzeczy lub też nie wiadomo, gdzie daną rzecz odłożyć.
Wniosek: Każda rzecz powinna mieć swoje miejsce ( podobne rzeczy w jednym miejscu lub blisko siebie) i powinno sie układać rzeczy tak żeby łatwo je się odkładało a nie brało. Mamy problem głównie z odkładaniem rzeczy.
Trzymanie rzeczy pionowo
Łatwo jest wtedy wszystkie je zobaczyć i wyciągnąć tą która potrzebujemy. I tak znajdziemy informacje, jak układać skarpetki pionowo ... itp. Muszę to przećwiczyć ;)
Sprzatać rzeczy kategoriami i wyrzucać te nie sprawiające nam radości.
Cel jest taki, że mamy otaczać sie przedmiotami, które sprawiają nam radość.
Powiem Wam, że napewno po lekturze trochę rzeczy pójdzie w kosz, ale nie zrewolucjonizowała ona mojego życia :(
A poza tym w książce można znaleźć informacje, jak rozmawiać z ubraniami, aby dłużej nam służyły, jak witać się z domem ... i dla mnie zaskoczenie, bo nigdy tego nie robie po każdorazowym przyjsciu do domu wypakowywać wszystko z torebki i odkładać torebkę do szafy, szafki... tzn. na przypisane miejsce. I oczywiście wcześniej podziękować jej, że cały dzień nam dzielnie służyła.
Nie składować kosmetyków przy wannie i prysznicu, tylko po użyciu wycierać i odkładać do szufladki. Autorka chwali się również, że suszy na balkonie po użyciu ściereczki, gąbki, durszlaki i sitka ...
Ogólnie, wydaje mi się, że Marie Kondo chyba w dość niefortunny sposób, próbuje nam przypomnieć, że w posprzątanym domu lepiej nam się żyje. Ale to chyba nic nowego? Wiadomo, że w uporządkowanej przestrzeni dobrze nam się funkcjonuje, myśli i działa - bo jakby nie było bałagan jest irytujący ...
To byłoby na tyle ;)