Schody jeszcze nie są gotowe na 100% ...
pech nas nie opuszcza :(
Wczoraj (wiem, że niedziela), chciałam zabezpieczyć schody, bo dziś wchodzi ekipa do pkoju syna i chciałam, żeby na rano było wszystko gotowe, żeby mogli spokojnie chodzić po schodach - bo, oczywiście, stolarz ma daleko w 4 LITERACH zabezpieczanie swojej pracy - dodam, że nieskończonej !!!
Chciałam kupić podkład gumowy, taki jak stosuje się pod panele 3 mm, żeby nim pozabezpieczać schody. Pan pomylił numery i musiałm odkręcać i korekte robić, bo zamiast tego wypisał mi dwa razy droższy.
Po umyciu schodów i podłogi, chciałam zrobić kilka zdjęć żeby dodać na forum ... Zdjęcia kiepskie powychodziły i do tego w pewnym momencie wypadł mi telefon z ręki i się rozbił :( Dla mnie to dziwne zjawisko, bo nie jestem fajtłapą :(
Na koniec, to zobaczyłam dopiero dziś, nie zamknęliśmy bramy garażowej. CAŁĄ NOC BYŁA OTWARTA !!! Z domu nic nie zginęło, ale strach w oczach jak podjechałam pod dom był - uwierzcie na słowo !
I wieczorem mąż chciał pogadać ze stolarzem o jego pracy, poumawiać co ma w tym tygodniu jeszcze poprawić a co zostaje na koniec jak ekipa od malowania góry zakończy swoje prace ... I niestety stolarz tak się obraził, że mamy tyle zastrzeżeń, że wykrzyczał, że on nie chce reszty pieniędzy i nic juz więcej nie chce robić :(
i że my to pewnie będziemy w garażu mieszkać i w piwnicy, bo nikomu po domu nie damy chodzić żeby nie poniszczył. Zaznaczam, w tym miejscu, że na całym dole mamy płytki i każdy jak na razie chodzi w butach a że dojazd kiepski - to buty z błotem. Od czasu do czasu odkurzam, ale to za bardzo nic nie daje.
Morał z tego dnia taki - NIEDZIELA DZIEŃ ŚWIĘTY - NIE RÓB NIC!!!
I tak sobie myśle, czy ja jestem jakaś dziwna czy on ? Proszę o szczere opinie, bo może nie jestem pewnych spraw świadoma.
Stolarz ciął deski u nas na tarasie ( koszt metra płytek marazziego to ok. 170 zł + do tego klej i robota), rzucał na podłoge, i w salonie i na tarasie, deski, wkęty, śruby ... Kilka razy zwróciliśmy mu z mężem uwagę, ale bez żadnego skutku. Rozwalił nam w konsekwencji dwie płytki - jedną w salonie, drugą na schodach tarasowych. Trzeba wykuwać i wstawiać nowe. Skomentował to, że płytki na tarasie i tak odchodzą po pewnym czasie. Nie ma takich co na długo by były. U moich rodziców jedne sa już 17 lat i ani jedna nie odpadła. A w innym miejscu, gdzie kładł pseudo fachowiec, po trzech latach odpadają.
Obraził sie też, że poprosiłam go żeby desek i listew nie opierał o ściany, bo one są juz na gotowo poszpachlowane i pomalowane (no żeby się nie poobijały). To przez pierwszą godzinę nie opierał a później na legalu robił co chciał. Stwierdził, że tu na ścianie obok mamy rysę i że to na pewno te ściany nie na gotowo, że to jeszcze będziemy poprawiać.
Pomontował nam deski z zaciekami, porysowane, niedomalowane i nie równo je ułożył ... Każdego dnia po nim zamiatałam taras i odkurzałam troty co nawiało do domu i na prowadnice w drzwiach balkonowych.
Było ustalone, że montuje gotowy produkt, a on teraz przez to, że tak to porobił kiepsko musi jeszcze raz matować wszystko i malować ( co nam nie odpowiada, bo dom to nie jest malarnia) ... Myślał chyba, że na frajerów trafił i pomontuje porysowane deski i trepy z ciapami od niedoschniętego lakieru.
Prosiliśmy, żeby u nas nic nie malował, bo dom niewykończony, podłogi betonowe - wszędzie kurz, co widać po jednym dniu na blacie granitowym!! Ale on i tak białe listwy u nas domalowywał. To zanim przystapił do malowania - to wzięłam odkurzacz i tą wylewkę poodkurzałam, żeby mniej prochu było.
Ja z nim w piątek ustalam, że trepy nie są w dobrym stanie i trzeba je poprawić a on beszczelnie w sobote montuje przy mężu.
W sobote mówi mężowi, że deski tylko sobie poprzymierzyał na podłoge na miare a w poniedziałek, jak dosłowinie wyszłam na 40 min z budowy - pokleił na gotowo !!!
NO SZLAG MNIE TAM TRAFIAŁ!!
Sama zabezpieczałam schody i podłoge, bo on uważał, że jak rzuci kawałek kartonu to jest ok. Ale, że pod karton, który nie jest przyklejony wchodzą grudki piachu i betonu i rysują trepy i podłogę to już jakby nie wiedział, że tak się dzieje. W ostatni dzień spadł mu jescze kawałek deski na trepy - i wtedy mu powiedziałam - Widzi Pan, a tak Pan się śmiał z mojego zabezpieczania trepów - teraz byłaby dziura ... To on na to, że troche tam trzeba pozakrywać deski.
I powiem Wam tak, schody i podłoga, jako zamysł - mi sie podobają - bo NASZ PROJEKT to musi sie podobać, ale wykonanie do D..Y!
I ciągle tylko marudzi, że on się napracował a my nie zadowoleni ... Sorry, ale jak przychodzi się na egzamin, to profesor nie daje oceny za to ile się ktoś uczył (tydzień, dwa czy kilka miesięcy) - tylko za to czy umiesz czy nie umiesz.
I tutaj też, mnie nie interesuje, czy ktoś to robi dwa dni, czy dwa tygodnie czy dwa miesiące - mnie interesuje efekt końcowy!
taka moja puenta ...